![]() |
Źródło zdjęcia: własne |
Jest to moje pierwsze białoruskie piwo, które miałem okazję wypić. Trzymając w ręce butelkę, spoglądając na etykietę z mitycznym jednorożcem zastanawiałem się czy trunek ten również jest bajeczny i zasługuje na miano ambrozji. Aby uzyskać odpowiedź na to pytanie przelałem czym prędzej - choć bez niepotrzebnego pośpiechu, zgodnie z rytuałem nalewania piwa do kufla - złocisty, bardzo mętny napój. Na dnie butelki pozostało trochę osadu, który został również przelany w ostatecznej fazie napełniania kufla. Kult w szklance prezentuje się typowo jak na pszeniczniaka przystało. Jedną z nielicznych zalet jakie ja osobiście znajduję w pszenicznych piwach to gęsta, wysoka piana. W tej piwnej podróży do białoruskiego piwa nie zabrakło tego ważnego aspektu dla zmysłu wzroku. Piana utrzymywała się bardzo długo, była gęsta, sztywna i trwała. Przetrwała do końca konsumpcji.
W smaku Kult nie jest już tak kultowy. Piwo te jest lekkie. Bez problemów można wyczuć posmak cytrusów, bananów i goździków. Pod koniec zaczyna dominować gorycz. Kult pszeniczne ma wyrazisty słód, który powinien zadowolić smakoszy pszenicznych trunków.
Białoruski odpowiednik niemieckiego Erdinger'a jest piwem dobrym jak na swoją cenę (~4zł/butelka). Pszeniczniak ten kiedy się go dobrze schłodzi świetnie sprawuję rolę napoju na orzeźwienie - piłem je w upalne popołudnie i wiem, co mówię! ;) Mimo tego orzeźwienia piwo oceniam dość przeciętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz